Autor: Marcin Zegadło
W Zapiskach z nocnych dyżurów Jacka Baczaka uderza spokój i oszczędność. Jest także wyrozumiałość i szacunek. I czułość dla tego, co „brzydkie” i „niechciane”.
W domu opieki
Dom opieki. Jedno z tych miejsc, którego istnienie wypieramy jak nowotwór, który czai się gdzieś w nas. Po co się badać, skoro może się okazać, że jesteśmy chorzy? Lepiej udawać, że nie ma miejsc takich jak domy opieki. A przecież są.
Nie chcemy wiedzieć nic o śmierci i o odchodzeniu. Wolimy wierzyć, że nas nie dotyczą. Współczesność, w której funkcjonujemy, od lat wykonuje tytaniczną pracę w celu odrzucenia faktu, że ludzkie ciało jest śmiertelne, że istnieją starość, niedołężność, ból, samotność, smutek, od którego już nie ma ucieczki.
Dlaczego więc mielibyśmy zaglądać w miejsca, w których życie najczęściej dobiega końca? Śmiertelność jest opozycją dla świata kreowanego przez współczesną kulturę, która uprawia rozpaczliwy kult młodości i „piękna”, puszczając rzeczywistość przez kolejne filtry Instagrama i Facebooka.
A co jeśli los zaprowadzi cię w takie miejsce jak dom opieki, tak jak uczynił to z bohaterem Zapisków z nocnych dyżurów? Wiemy o nim niewiele. Jest artystą malarzem, który w domu pomocy dla nieuleczalnie chorych zatrudnia się jako pielęgniarz.
Wydawnictwo Wolno przygotowało dla czytelników wznowienie Zapisków z nocnych dyżurów Jacka Baczaka, których pierwsze wydanie ukazało się przed ćwierćwieczem. Ich autor po otrzymaniu w roku 1996 Nagrody im. Kościelskich zniknął „z literatury” . Tak się zdarza. Bywa, że ze szkodą dla literatury.
„Nie napisałem nic więcej. Nie wiedziałem, dlaczego miałbym pisać. Wolałem zostać z tyłu, w ciszy. Czym tak istotnym i niezwykle ważnym miałbym zajmować ludziom ich czas? Czytam ten tekst po latach i nadal pamiętam tamtego młodego człowieka – jego myśli i zachwyty, jego strach i niedowierzanie, że nasze życie jest tak kruche i tak delikatne. Tamto uświadomienie sobie, jak niewiele znaczymy i bardzo często żyjemy złudzeniami – zostało już we mnie. Czasem czuję, że jest we wszystkim, co robię i myślę” – pisze Jacek Baczak w komentarzu na okładce najnowszego wydania książki.
Siła doświadczania
„Będziesz służył,/ Nosząc, obmywając, sprzątając, słysząc,/ I z każdym dniem poznawać będziesz swoją winę,/ Aż uznasz, że nie zasługujesz na nic więcej” – taki cytat z wiersza Czesława Miłosza otwiera tę opowieść.
„To opowieść z antypodów naukowości […] trochę reportaż, trochę diariusz; po części proza, po części dokument” – pisze w posłowiu do wznowienia Zapisków… Dariusz Czaja.
Zarówno wybrana przez Jacka Baczaka forma, jak również treść Zapisków z nocnych dyżurów sprawiają, że jest w tej opowieści sugestia doświadczenia. Wydostaje się ono ze świata wykreowanego, wprowadzając nas bezpośrednio w doświadczenia samego autora, w ich inicjacyjność, bo przecież wciąż mowa tutaj o chorobie, odchodzeniu i śmierci. Jest w tych zapisach również potencjał dokumentacyjny, „prawdziwość” relacji, która stanowi o sile tej prozy, w której niewiele zdaje się być miejsca na zmyślenie.
„Gdy długo nie masz nocnych dyżurów i wracasz po kilkutygodniowej przerwie, musisz nauczyć się od nowa wszystkich nocnych dźwięków korytarzy i pokoi. Kiedy słyszysz głuche uderzenie głowy o ścianę mężczyzny z piątki, który ma pląsawicę, krzyki i jęki siwiutkiego staruszka z jedynki, metaliczne uderzenia kaczek układanych na krzesłach obok łóżek. […] Roznosisz herbatę, poprawiasz zsunięte kołdry i wracasz w ciepły krąg światła lampki przy biurku. Bronisz się przed ciszą i ciemnością” – notuje Jacek Baczak.
Niedoskonałość zrehabilitowana
Ponieważ ta historia rozgrywa się w ciemnościach, potrzebne jest jakieś światło. Potrzebujesz go, kiedy stajesz się świadkiem żniw, jakie śmierć urządza sobie w niewielkiej przestrzeni. Potrzebujesz światła, kiedy jesteś świadkiem rozpadu i bezsilności ciała wobec nieuchronnego przeznaczenia materii, z której jesteś zbudowany. Tym przeznaczeniem pozostaje niezmiennie „proch i pył”, a „znikanie jest tak samo wszechobecne jak stawanie się”. Moment, w którym, jak pisze Baczak, nic już nie masz – nawet siebie. Chcesz bardzo niewiele: „Cukierka albo śmierci”.
W Zapiskach z nocnych dyżurów Jacka Baczaka uderza spokój i oszczędność. Język jest zanurzony w relacji, bez rozpuszczania go w metaforze i obrazach. Tam, gdzie jest śmierć, są po prostu muchy i jest fetor. Jednocześnie jest u Baczaka wyrozumiałość i szacunek dla tych, których rozpad spotyka. Tych, którym pozostało już niewiele czasu, oraz tych, których czas się skończył.
Jest także w pisaniu Jacka Baczaka zwrot ku biologii, fizyczności, który z dzisiejszej perspektywy wydaje się czymś wyjątkowym, skoro tylu ludzi chce wierzyć, że potrafi uniknąć konsekwencji, jakie dla naszych ciał i organizmów przynosi czas. W tych zapisach jest czułość dla tego, co „brzydkie” i „niechciane”. Tak jakby niedoskonałość została zrehabilitowana.
W zamkniętej przestrzeni domu opieki, gdzieś pomiędzy prosektorium, w którym bohater zapisków szkicuje i werniksuje – kruchość i słabość są czymś, do czego można się przyznawać bez wstydu.
Uważność i skupienie
W Zapiskach z nocnych dyżurów istotne wydaje się nie to, co duchowe, nie to, co jest „przeżyciem”, ale to, co przychodzi z ciała. Nie abstrakcja, ale konkret. Ważna jest dosłowność i pojedynczość losów mieszkańców domu opieki. Znaczenie ma szczegół nie ogół.
Można zadać pytanie, czy w prozie Jacka Baczaka jest miejsce na religijność, skoro całość narracji osadza się na graniczności doświadczenia, a myślenie narosłe wokół religii zamyka się w założeniu, że istnieje jakieś „tutaj” i jakieś „tam”. Jakaś „druga strona”. A może jest tak, jak pisze Baczak: „Nie będzie żadnego olśnienia. Żadnego płomiennego znaku na niebie. Zostanie tylko to, co widzę”?
Są też Zapiski z nocnych dyżurów w pewnym stopniu depozytem pamięci, który autor przekazuje czytelnikom. Pamięci o tych, których historię zamknięto w zapisach, którym autor nadał imiona, wydobył ich z nurtu czasu – i w ten sposób pokonał z nimi granicę. Za którą jest wyłącznie zapomnienie, niepamięć, pustka. To ważny element tej doskonałej prozy.
Opowieść Baczaka otwiera obraz góry – nieruchomej i stale obecnej. Mieniącej się kolorami w porannym i wieczornym słońcu. Tak jakby przed tym, co może nas spotkać w tych zapisach, Baczak chciał nam powiedzieć: Są rzeczy pewne, stałe i niezmienne. Być może jest coś, co przygląda nam się tak jak góra u stóp, której żyją jacyś ludzie. Być może jest tylko jej obojętność i martwota. Ale zawsze potrzebne jest nam skupienie i uważność, punkt odniesienia, miejsce, do którego w myślach możemy powrócić. Coś co nie ulega zmianie. Coś co było przed nami i trwało będzie długo po nas.
Autor: Marcin Zegadło
Źródło: Księgozbiry
Jacek Baczak, Zapiski z nocnych dyżurów, Wydawnictwo Wolno, Wydanie III, zmienione, Lusowo 2021.
Marcin Zegadło – ur. 1977. Poeta, publicysta. Wydał sześć tomów wierszy (ostatni to Zawsze ziemia, Łódź 2018). Jego wiersze tłumaczone były na język rosyjski, ukraiński i serbski. Pisze o książkach dla „Gazety Wyborczej”. Razem z Radosławem Wiśniewskim prowadzi na FB stronę z recenzjami książek „Księgozbiry”. Mieszka w Częstochowie.
- Produkt w promocjiZapiski z nocnych dyżurówOriginal price was: 40,00 zł.30,00 złCurrent price is: 30,00 zł.
Poprzednia najniższa cena: 30,00 zł.