To nie jest kraj dla ludzi…

Autorka: Anna Sobolewska

Tytuł filmu To nie jest kraj dla starych ludzi Joela i Ethana Coenów stał się inspiracją wielu listów i artykułów przedstawiających dyskryminację ludzi starszych – w mieście i na wsi, w banku i na basenie.

Wiadomo, że starość jest dziś niemodna i niemedialna. Powinna być niewidoczna, zwłaszcza tam, gdzie dominują młode ciała. W podobnym duchu odzywają się niepełnosprawni i matki małych dzieci. Powtarza się refren: to nie jest kraj dla ludzi…

W dalekobieżnym autobusie PKS dziecko wymiotuje – do torebki. Na najbliższym przystanku w stronę matki i dziecka zmierza kierowca. Może chciałby pomóc? Akurat! Przyszedł sprawdzić, czy tapicerka nie została zabrudzona. Gdyby tak było, kazałby matce sprzątać i słono zapłacić za czyszczenie. Inni pasażerowie też nie zamierzają pomagać na końcowej stacji, choćby przy wyniesieniu bagażu. A dziecko ledwo się trzyma na nogach, po wyjściu z autobusu siada na trotuarze i topniejącym śniegu. To nie jest kraj dla ludzi…

Agata Kulesza – po wielkiej roli w filmie Róża – powiedziała w „Zwierciadle”: „Źle myślę o świecie”. Niestety, to nie był komentarz do rzeczywistości lat czterdziestych przedstawionej w filmie Wojciecha Smarzowskiego. Na stacji w Poznaniu aktorka zobaczyła kobietę leżącą na torach z zakrwawioną ręką. We trójkę – z inną kobietą i mężczyzną – przenieśli ją na peron i zadzwonili po pogotowie. Opowiada: „Po jakimś czasie pojawiło się dwóch młodych chłopaków z pobliskiej budowy i skomentowali tylko: «Nie trzeba było jej ruszać». Pomyślałam, że to niemożliwe: oni przyszli na spacer popatrzeć, czy tej kobiecie obcięło rękę… Na peronie było około stu osób. Nikt poza nami nie zareagował. Nikt. Mnie to załamało. Możesz umrzeć w tłumie”.

Ten brak chęci współpracy, pomocy i wzajemnego zaufania socjologowie nazywają deficytem kapitału społecznego, a psychologowie mówią o braku empatii i zamknięciu w kręgu własnego „ja” i ludzi uznanych za „swoich”.

Niedługo potem czytałam i oglądałam, jak nasi rodacy żywiołowo pomagali ofiarom katastrofy kolejowej pod Szczekocinami (w miejscowości Chałupki), oddając poszkodowanym do dyspozycji własne domy, karmiąc i pocieszając „obcych”. To jest ten sam kraj. Czy można zamienić zbiorową ucieczkę od cudzego cierpienia we wspólną akcję pomocy? Wielcy mistrzowie psychologii, jak Philip Zimbardo, tym właśnie się zajmują, propagując wśród młodzieży postawę bohaterów.

Po trudnej podróży podczas ferii zimowych z Celą rażą mnie wszystkie drobne przejawy bezinteresownej, czasem wręcz automatycznej nieżyczliwości. Wieczorem schodzę do pokoiku z internetem. Pokój jest pusty za dnia i w nocy, ale recepcjonistka nie chce mi dać klucza, bo jest pięć minut po dwudziestej drugiej i w sanatorium obowiązuje cisza i bezczynność nocna. Przechodząca pielęgniarka na nocnym dyżurze chce mi pomóc:

– Wpuść panią, co ci szkodzi! – perswaduje.

No właśnie, co to szkodzi? Rozumiem, że ktoś przedkłada swoją korzyść nad cudzą. Jednak w sytuacji neutralnej, kiedy niczego nie traci, traktując innych życzliwie – dlaczego wybiera odmowę? Co ludzie z tego mają? Iluzję władzy nad drugim człowiekiem, który nie dostanie tego, o co prosi? Nie, bo nie. Ja rosnę, a on się umniejsza.

W sferze rozważań psychologicznych brakuje mi analizy takich drobnych przejawów nieżyczliwości w społeczeństwie XXI wieku. W literaturze i filmie mamy wielkie obrazy ludzkiej małości, np. u Dostojewskiego, a na naszym podwórku choćby „modlitwę Polaka” w filmowym i teatralnym Dniu świra Marka Koterskiego. Koncert zawiści sąsiedzkiej, wielkiej jak dziesięciopiętrowy blok z czasów PRL-u.

Na wycieczce autokarowej koleżanka pyta kierowniczkę, jaki jest następny punkt programu:

– Już mówiłam, trzeba było słuchać.

Polacy jakoś nie umieją znaleźć środkowej drogi i neutralnego języka w relacjach z drugim człowiekiem, nieważne znajomym czy obcym. Wyszukana uprzejmość i staroświeckie formy grzecznościowe sąsiadują z niezamaskowaną nieżyczliwością. Konwencjonalne ugrzecznienie przeplata się z arogancją. U nas przecież odmawiając – dziękuje się (słynne: „nie, dziękuję”). Od dziecka śmieszyły mnie zdania: „Musimy się zbierać powoli” (przy wychodzeniu), „Jeszcze się nie żegnamy” (przy pożegnaniu). W sklepie z ubraniami sprzedawczyni najpierw nie reaguje na pytania, niechętnie rozkłada towar, a na koniec przeprasza, że musi wydać resztę bilonem.

A jaki jest szczyt uprzejmości, który mnie zadziwił?

Przyjechałam na konferencję, zadowolona, lubię podróże bez obciążeń, z nadzieją na życie towarzyskie. Zostałam przywitana z troską, że podróż zapewne była bardzo męcząca, i zdaniem: „Niestety, mamy schody”.

A szczyt nieżyczliwości? Spieszę się do toalety w helskim fokarium i chcę na chwilę zostawić Celę pod opieką innych matek. – „My też się spieszymy”, słyszę.

Tekst To nie jest kraj dla ludzi… pochodzi z książki Mistyka i mistyfikacje.

Autorka: Anna Sobolewska

Anna Sobolewska – prof. dr hab., krytyczka, eseistka i historyczka literatury. Od 1974 r. związana z Instytutem Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, najpierw jako doktorantka, potem adiunkt i profesor w Pracowni Literatury Współczesnej, a obecnie w Pracowni Współczesnej Literatury i Komunikacji Społecznej. Prowadzi zajęcia z filmoznawstwa w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Główne kierunki jej zainteresowań naukowych to literatura i mistyka, zwłaszcza świecka mistyka codzienności poetów i pisarzy XX w., poetyka doświadczeń wewnętrznych, przemiany form narracyjnych w literaturze XX w., literatura i film wobec kultury współczesnej. Autorka książek: Polska proza psychologiczna 1945–1950 (1979), Mistyka dnia powszedniego. Poetyka doświadczeń wewnętrznych (1992), Maksymalnie udana egzystencja. Szkice o życiu i twórczości Mirona Białoszewskiego (1997), Cela. Odpowiedź na zespół Downa (2002; nominacja do nagrody literackiej Nike 2003), Maski Pana Boga. Szkice o pisarzach i mistykach (2004 – wyróżnienie w Konkursie Literackim Fundacji Kultury), Mapy duchowe współczesności. Co nam zostało z Nowej Ery? (2009), Mistyka i mistyfikacje (2019).

Aktywnie uczestniczy w pracach Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz – od czasu urodzenia córki Cecylii z zespołem Downa – w krajowych i zagranicznych stowarzyszeniach rodziców dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Mieszka w Warszawie.